czwartek, 18 czerwca 2015



Rozdział 14.

Mijały kolejne minuty, a my stałyśmy oparte o stary budynek i odpowiadałyśmy na pytania. Oczywiście kłamałyśmy. Cały czas trzymamy się jednej wersji, ale po pewnym czasie byłyśmy już tak pobite, nie miałam siły na nic. Stałam boso, z spuszczoną głową. W mojej głowie wszystko się rujnowało. Bałam się spojrzeć na Jess, bałam się w jakim jest stanie.

- Ok, spytam po raz setny, kim jest ten chłopak? - Zapytał mężczyzna zimnym głosem.
Poczułam obecność jego wzorku na mnie. Uniosłam delikatnie głowę i spojrzałam na niego. Bałam się cholernie, starałam opanować łzy,  jednak nic z tego.  Zawsze uważałam siebie za silną kobietę, ale tak nie było.  W sytuacji kiedy powinnam pokazać to cechę okazało się,  że jestem tchórzem.  

Powinnam stąd uciekać,  bronić Jessicę i siebie.  W ogóle co mnie pokusiło,  aby iść na tą imprezę,  w dodatku z Jessicą.  Z dziewczyną,  która stała się dla mnie jak siostra. Po tym jak rodzice zostawili mnie samą, trafiłam do domu dziecka, tam byłam zdana tylko na siebie. Nie miałam nikogo do pomocy,a wszyscy traktowali mnie jak gówno,  gdy poszłam do szkoły,  było jeszcze gorzej. Gdy dowiedzieli się ze nie mam rodziców,  zaczęli się wyśmiewać,  że mnie nie kochali. Wtedy zapierałam się rękoma i nogami, ale taka była prawda. Oddali mnie.  Nie znaczyłam dla nich nic. Jednak gdy na świecie zaczęło być o mnie głośno,  moi kochani rodzice odezwali się, mówili mi, że mnie kochają. Wiedziałam że to nie prawda.
Wtedy zdałam sobie sprawę,  że dziewczyny są dla mnie rodziną.  Między nami nie zawsze jest tak kolorowo, ale wiem, że zawsze mogę na nie liczyć.

-Zayn Malik. - Krzyknął jakiś chłopak.
Momentalnie wszyscy spojrzeliśmy w stronę osoby. Był to Jai. 
-A teraz je zostaw. - Powiedział podchodząc do nas.

Zamarłam, z resztą nie tylko ja, Zayn patrzył się z nadzieją, że to tylko sen, a Jessica kiwałam tylko głową, aby przestał cokolwiek mówić.  Brunet spojrzał na mnie, a następnie wskazał mi kierunek, podaj mi potajemnie kluczyki, a ja chwyciłam Jessice za rękę i pobiegłyśmy w kierunku, który wskazał mi brat dziewczyny. 
-Ale - Krzyknęła blondynka.
-Jess, tym razem nie ma żadnego ale.- Odkrzyknęłam otwierając samochód.

Siedziałyśmy w łazience w domu Jessici i zmywałyśmy krew z naszych twarzy. Patrząc w lustro miałam wrażenie to gram w jakimś horrorze. Mogliśmy siedzieć w domu i oglądać kolejną denną romantyczną komedię, ale nie, zamiast tego za chciało nam się jakieś imprezy, ale to nie jest  najlepsze. Szłyśmy najgorszą możliwą ulicą LA. Co do cholery strzeliło mi do głowy ?
-Przepraszam. - Szepnęłam.
-Przestań. Nic się nie stało.
Obróciłam się, wytarłam twarz w ręcznik.
-Gdyby nie Jai, to nie wiesz jakby się to skończyło.
-Przestań, nie chce o tym teraz myśleć. Chodź do salonu, poczekamy na Jaia, bo zaczynam się już martwić.- Powiedziała, a następnie poszła w stronę schodów, które prowadziły piętro niżej.

Leżałyśmy na kanapie w ogromnym pokoju i czekałyśmy na brata dziewczyny. Mijały kolejne minuty, a my martwiłyśmy się jeszcze bardziej.Między nami panowała zupełna cisza. Słychać było jedynie bijący zegar. Patrzyłam bezlitośnie w sufit. Nie myślałam o niczym innym jak o mojej przyszłości.
-Może powinnam spotkać się z rodzicami? - Zapytałam siadając po turecku na kanapie obok Jess.
-A zastanowiłaś się po co? Nie zrozum mnie źle, ale na twoim miejscu nie chciałabym po tylu latach zbaczyć osoby, które są moją rodziną ale mnie zostawiły. Nie wydaje Ci się to dziwne, że kiedy stałaś się sławna to nagle się do Ciebie odezwali. Magia? Nie wydaje mi się.
-Ale wiesz to w końcu moi rodzice.
-Kiedy ostatni raz się do Ciebie odezwali? - Spytała.
-Tak z 4 tygodnie temu.
-Może nie powinnam Ci mówić, ale chce Cię chronić. - Powiedziała siadając na kanapie. -Z miesiąc temu przyszli twoi rodzice do studia. Rozmawiali z  Matyldą, o tym, że w świetle prawa nie jesteś pełnoletnia i to im należą się twoje pieniądze. Matylda zaczęła im wszystko tłumaczyć, że nie są już twoimi opiekunami , że nic im się nie należy. I tak to się skończyło, że wyprowadzała ich ochrona. Następnie dnia, kiedy szłam na próbę, widziałam jak Matylda daje im kasę i powiedziała "Tylko dajcie jej spokój." Nie wiedziała, że tam jestem. Nikt nie wiedział. Myślisz, że to przypadek?
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Myślałam, że dałaś sobie z nimi spokój. Poza tym nie wiedziałam jak Ci to powiedzieć.
-No nie wiem, na przykład "Ej Stara, twoi rodzice zażądali kasę w zamian za to, że dadzą Ci spokój. A tak poza tym nigdy Cię nie kochali. Jak widać nikomu na tobie nie zależy."
-Przestań. Mi cholernie na tobie zależy. Matyldzie, dobrze wiesz, że jest ona dla nas jak druga mama.
-Ja wiem, ale to nie jest tak samo jak twoja rodzina, no wiesz, rodzice, którzy wiedzieli twoje pierwsze kroki.
-Ja widziałam twoje pierwsze kroki na szpilkach, liczy się?
-Kocham Cię, wiesz? Umiesz dobitego człowieka dobić w taki sposób, że zacznie się śmiać.




*Oscar's POV*

Mieliśmy kiedyś takie słodkie śniadanko z rodziną, że odechciewa Wam się żyć? Jeśli tak, to rozumiecie w jakiej jestem sytuacji. Nie docierało do mnie żadne ich słowo, byłam zbyt zajęty myśleniem na tym co się dzieje z moją dziewczyną. Wysyłałem kolejnego sms'a z nadzieją, że tym razem odpisze. 
-Możesz odłożyć ten telefon? - Westchnęła mama.
-Oczywiście, że nie może. Za chciało mu się romansów na odległość. - Zaśmiał się mój młodszy brat.
-Czy ja się wpierdalam w twoje związki? - Krzyknąłem.
-Słownictwo! Może mi ktoś powiedzieć o jaki romans chodzi? 
-Oscar ma dziewczynę. Taką typową Amerykankę, wiesz pełno kasy..
-Skończ! Nie powinieneś już iść? Szkoła wzywa.
-Nie, mama pozwoliła mi dzisiaj zostać w domu, bo wiesz, braciszek przyjechał.
Nie zamierzałem ani chwili dłużej siedzieć z nimi. Zaniosłem swój talerz do kuchni, a następnie pobiegłem do swojego pokoju, który dzieliłem z swoim bratem.
Po chwili samotność usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Mogę wejść? - Zapytał mój ojciec wchodząc do pokoju.
-Było to pytanie retoryczne, prawda?
-Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, mogę sobie iść.
-A o czym chcesz ze mną rozmawiać? - Zapytałem siadając na łóżku.
Mężczyzna usiadł na łóżku naprzeciwko mnie, a następnie się uśmiechnął.
-To powiesz mi kim jest ta dziewczyna?
Głośno westchnąłem, a następnie chwyciłem swój telefon i usiadłem koło taty i zacząłem pokazywać mu wszystkie filmiki z Jessicą, a także wspólne nasze zdjęcia.
-A jesteś pewien, że miłość na odległość jest dobra? Jesteście trochę za młodzi, nie uważasz? Wiesz, człowiek popełnia w życiu różne głupie rzeczy, a w waszym wieku to normalne.
Spojrzałem na mężczyznę, nie bardzo wiedziałem co chce mi przez to powiedzieć.
-Sam mówiłeś, że jest znana, więc kręci się w ogół niej dużo chłopców.
-Jessica nie jest taka.
-Ja jej nie oceniam, ale wiesz jak jest.
-Miłość nie zna słowa "odległość"


***
Hej, hej.
Przepraszam, za moją tak długą nie obecność, ale miałam bardzo trudny okres w życiu. Pozbierałam się i jestem. Duża przerwa zrobiła swoje. Mam nadzieję, że spodoba Wam się, dziękuję ♥







poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 13. 




- Może was podwiozę? -Zapytał Luke.
- Nie, damy sobie radę. - Krzyknęła Jessica.
Momentalnie spojrzałam, a ona szeroko się uśmiechnęła.
- Nie poznaje cię, naprawdę. Oczywiście nie mam nic przeciwko, ale zmieniłaś się odrobinę odkąd jesteś z Oscarem. Z resztą nie tylko ja tak twierdzę.
-Wydaje ci się.
-Nie Jess, nie wydaje mi się. Nie chce żebyś się jeszcze bardziej zmieniła, chce z powrotem moją Jessice.

Tak, tęsknie za dziewczyną, która nie widziała nic poza tańcem. Tęsknie za zwykła nastolatką,którą teraz nie jest. Wiem, że zmieniła się przez niego. Albo dla niego. Chciałam z nią o tym porozmawiać, ale nie ona jak zwykle się wszystkiego wypierała.

Szłyśmy w zupełnej ciszy. Nie chciałam drążyć tematu jej chłopaka, bo jeszcze pokłóciłybyśmy się, a tego nie chce. Zaczynało robić się ciemno, a my szłyśmy jedną z gorszych ulic. Na samą myśl po moim ciele przeszedł dreszcz. Moje serce zaczynało bić coraz mocniej, gdy przechodziłyśmy blisko ciemnych bram. Krzyki ludzi też nie pozwalały mi zapomnieć, gdzie znajduję się w tej chwili. Przechodząc przez jedną z nich, zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy bili jakiegoś młodego chłopaka. W pewnym momencie nasze wzroki się spotkały, spojrzał na mnie z ogromnym gniewem, a ja jak najszybciej spuściłam głowę i przyśpieszyłam kroku. Gdy tylko przeszłam bramę oparłam się o ścianę, zamknęłam oczy, a następnie próbowałam uregulować swój oddech. Przed oczami widniał mi cały czas widok tego co zobaczyłam. Najgorsze było to, że wiem kogo bili. Był to Zayn. Otworzyłam delikatnie oczy, a przede mną stała Jessica.
- Co się stało? -Zapytała.
- Tam był Zayn. - Powiedziałam lekko zszokowanym głosem. 
Widziałam po jej minie, że wcale nie jest jej to obojętne. Dziewczyna po chwili mocno mnie przytuliła.  
- Wiesz co jest najgorsze? Nie możemy mu pomóc?  -Wyszeptałam.
Nie minęła sekunda, a doszedł do mnie głos obcego mężczyzny. 
- Jak to nie możecie?  Wszystko się da, tylko trzeba chcieć. 
Spojrzałam na Jessicę,  a ona na mnie. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła.  Dziewczyna przechylić delikatnie głowę w prawą stronę.  Znaczyło to dla mnie tyle" biegniemy w prawo." 
I tak też zrobiłyśmy. Biegłyśmy w wysokich szpilkach myśląc tylko o tym, żeby się nie wywrócić. Serce biło mi jak oszalałe. W pewnym momencie zza rogu, gdzie skręciłyśmy wyskoczyło dwóch wysokich mężczyzn. Przestraszona odskoczyłam krzycząc. Jeden z nich podszedł do mnie, złapał mnie w pasie, a następnie podniósł. Za wszelką próbowałam się uwolnić, ale nie dawałam rady. Łza zaczęłam spływać mi po policzku. Zaczęłam się rozglądać za Jessicą, jednak nigdzie jej nie widziałam z resztą jak drugiego mężczyzny. Przestraszyłam się, nie słyszałam jej, ani nie widziałam. Ręce zaczęły trząść mi się z strachu.

Po chwili zrzucił mnie z siebie, a ja uderzyłam głową o ścianę. Jednak nie przejmowałam się tym, myślałam tylko o tym, gdzie jest Jessica. Spojrzałam na bruneta, którego twarz była praktycznie cała zakrwawiona i posiniaczona, pokiwał przecząco głową, a ja spuściłam głowę.
- Dobra, na początek powiesz mi skąd się znacie? - Zapytał jeden z mężczyzn zaczesując kosmyk moich włosów na ucho.
- Nie znam go. - Odpowiedziałam.
- Skąd nie znacie? - Powtórzył pytanie.
- Nie znam go. - Odkrzyknęłam.
- A jakim sposobem znasz jego imię, pewnie wróżka ci podpowiedziała.
- Każdy zna jego imię. Jesteśmy w LA. - Wymamrotałam.
Chciałam pokazać mu, że jestem silna i nie ugięta, ale jakoś mi się udawało.
-Posłuchaj, zrobimy tak za każdym razem, gdy nie żle odpowiesz na moje pytanie, chłopak oberwie. Co ty na to? Przecież i tak go nie znasz. - Powiedział lekko drwiącym głosem. - Może na początek coś łatwego. Jak masz na imię?
- Olivia.
- No dobra, to skąd się znacie?
- Kiedyś imprezowaliśmy razem ale to już nieaktualne. - Odpowiedziałam.
- Nieaktualne? Chłopcy, wiecie co macie robić?
Nie chciałam ani przez chwilę widzieć tego co będą mu robić. Zamknęłam oczy, a po chwili usłyszałam jak chłopak zaczyna syczeń z bólu.
- Kim jest druga dziewczyna?
- To moja siostra, Ashley.
- Twoja siostra? - Krzyknął mężczyzna, po czym uderzył mnie w twarz. - Miałaś chyba mówić prawdę, no nie?
Spojrzałam na Zayna, który siedzi oparty o ścianę budynku. Nie wiedziałam co robić. Bałam się, bałam się o Jessicę.

Po upływie mniej więcej godzinie, mężczyzna nadal zadawał mi pytania, a ja na żadne z nich nie odpowiedziałam poprawnie. Co chwili musiałam oblizywać usta, aby pozbyć się z nich krwi. Zayn był coraz bardziej pobity, mnie też w ogóle nie oszczędzał. Marzyłam tylko o tym, aby zamknąć oczy i obudzić się w swoim łóżku. W pewnym momencie usłyszałam krzyki, poznałabym ten głos wszędzie, była to Jess. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Po chwili ujrzałam ją, była ciągnięta przez jednego z nich. Nie myślą ani sekundy dłużej uciekłam od mężczyzny i pobiegłam w jej stronę. Mocno ją przytuliłam, po czym zaczęłam odgarniać jej włosy z twarzy, było widać, że też oberwała kilka razy. Przytuliłam ją ponownie.
-Masz na imię Ashley, jesteś moją siostrą.- Wyszeptałam jej do ucha.
Dziewczyna pokiwała delikatnie głową.

*Oscar's POV*

Siedziałem na scenie i śpiewałem kolejne piosenki. Mieliśmy właśnie próby dźwiękowe, jednak miałem to gdzieś. Nie mogłem przestać myśleć o swojej dziewczynie. Wiem, że musimy się zacząć przyzwyczajać do tego, że nie zawsze będziemy razem, ale naprawdę trudno mi przestać o niej myśleć.  Gdy każda swoją minute spędzasz z tak cudowna osoba to nie będziesz w stanie się oprzeć myśleniu o niej.
- Siema stary! -zawołał mój młodszy brat.
- Hej.
Chłopak po chwili usiadł przy mnie i zaczął uśmiechać się jak debil.
- Co chcesz?
- Chciałem z tobą rano pogadać, ale nie. Mój brat jak zawsze ucieka.
- Ja nie uciekam. Musiałem wcześniej wyjść po nagrywałem coś w studiu. - Wymamrotałem.
- Ciekawe z kim, bo na pewno nie z chłopakami.
- Nagrywałem swoją solówkę, więc po co mi ci idioci?
- Dobra, nie zamierzam cię wkurzać ani nic, tylko odpowiedź mi na jedno pytanie. Czy to prawda?
- Ale co?
- Ty i ta dziewczyna.
- A nawet jeśli to co? To moje życie. - Wymamrotałem.
- Nie no, ja rozumiem fajna laska, ale nie uważasz, że może jeszcze trochę za młody na miłość na odległość. Tyle fajnych lasek kręci się wokół Ciebie, a ty akurat musisz wybrać sobie dziewczyną z którą prawie 9 tysięcy kilometrów. - Zaczął się wymądrzać.
- Uwierz mi, że takiej dziewczyny nigdzie nie znajdziesz. A dla niej mogę pokonywać to 9 tysięcy kilometrów nawet na rowerze. Więc daj mi spokój, to jest wyłącznie moje życie. - Odpowiedziałem a następnie zeskoczyłem z sceny i poszedłem w stronę garderoby, aby sprawdzić czy mam jakieś wiadomości od Jess.


wtorek, 20 stycznia 2015

Zawieszam

.Przepraszam Was ale w życiu przeżywam bardzo trudny okres. Wszystko zaczyna się walić, a ja chcę jeszcze o to wszystko walczyć.  Z resztą choroba powraca, mam coraz mniej siły. 
Nie mówię wam, że odchodzę. Wrócę.  Obiecuje. Nie wiem ile to potrwa.  Może tydzień,  może 2 miesiące.  Nie mam pojęcia. 
To nie tak, że nie mam pomysłu na dalszy ciąg. To nie prawda. Tak szczerze wymyślam juz 2 część.  Mogę Wam powiedzieć,  że będzie dhdhznksosjsjxjx.
Kocham was 🐼

środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 12.

Jeśli możecie to wytrzymajcie do końca i przeczytajcie notkę na dolę, dziękuję.



Gdy wróciłam do domu, przy drzwiach do mojej sypialni stała mama. Kobieta, gdy tylko mnie ujrzała, podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. 
-Jestem z Ciebie taka dumna. - Wyszeptała. I tylko pomyśleć, że kilka lat temu zapowiadało się, że będziesz idealną baletnicą, a teraz Young Lions. Jak cię rodziłam to już wiedziałam, że będziesz kimś. 
-Przy moich braciach też tak miałaś? 
-Tak.
-Ok, czyli przez kilka godzin porodu myślałaś o tym, że Luke i Jai będą śpiewać? - Zaczęłam się śmiać.
-Ej, a co ty taki humor masz? Dawno Cię takiej nie widziałam, zawsze jakieś problemy, a dzisiaj? Wow.
-O to samo można Ciebie zapytać. - Wymamrotałam.
-Dobra, dobra. Idź już spać, bo późno już.
Bez słowa odwróciłam się na pięcie i weszłam do swojego pokoju. W pomieszczeniu panował cudowny zapach męskich perfum, tylko dlaczego męskich,a nie damskich? Rzuciłam torbę pod łóżko, zdjęłam bluzę. Byłam zmęczona, a do tego odczuwałam znany mi ból. Jednak próbowałam nie myśleć o tym. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o bólu, więc nie zostało mi nic lepszego od położenia się spać. Otwierałam szafę, aby wyjąć jakąś bluzkę do spania, gdy nagle z mebla wyskoczył mój starszy brat. Momentalnie odskoczyłam i zaczęłam piszczeć. 
-Niespodzianka? - Krzyknął starszy brat.
-Zabiję Cię kiedyś, obiecuję Ci to. - Westchnęłam, a następnie przytuliłam brata.
Mogło być między nami jak najgorzej, ale myślę, że żadne z nas nie zapomni tego jakim rodzeństwem byliśmy kiedyś. 
-Co ty na to żebyśmy znowu wspólnie nagrali jakiś filmik? Tak jak kiedyś.
-Możemy. - Westchnęłam. -Ale jedna umowa. Nagramy to jutro bo kompletnie nie ma już sił, a do tego noga mnie boli.
-Iść po mamę? 
-Nie, dam radę.
-Nie pytam się czy dasz radę, tylko pytam się o to czy chcesz jechać do szpitala.
-Nie, nie chce. 
-Dobra, idź już spać. Jakby co to krzycz, jestem w pokoju obok.
-Jasne. - Odpowiedziałam kładąc się na łóżku. 


Obudził mnie budzik, delikatnie otworzyłam oczy, a umysł wrócił do świata realnego, a moją nogę ogarnął ból. Usiadłam na łóżku, a następnie głośno westchnęłam. Zegar na ekranie telefonu wskazywał godzinę 6:54. Wstałam powoli z mebla, udałam się w stronę szafki. Każdemu mojemu krokowi towarzyszył ogromny ból, zaczęłam zagryzać usta, aby się nie rozpłakać, dawno nie towarzyszył mi jakikolwiek ból, odzwyczaiłam się od niego. Nie minęła sekunda, a mój starszy brat wpadł do mojego pokoju. 
-Jess, wszystko dobrze? - Zapytał.
-No właśnie nie za bardzo. - Westchnęłam.
Chłopak zaczął szukać leków w mojej szafce z kosmetykami. Znajdywało się tam jedyne jedno ostanie pudełko tabletek przeciwbólowych. Szybko połknęłam prawie całe opakowanie, czyli łącznie 8 tabletek. Miałam ogromną nadzieję, że taka dawka tabletek wystarczy. Normalny człowiek bierze 1, góra 2 tabletki, a ja 8 i do końca nie jestem pewna czy mi pomogą. 
Po upływie kilku minut ból zaczął odpuszczać, więc bez żadnych zmartwień poszłam do łazienki, aby przygotować się na wyjście. Idąc w stronę drzwi, zauważyłam, że brat zaczął iść za mną, odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego pytająco.
-No co? Pójdę z tobą, martwię się.



*Luke's POV*


Stałem cały czas przy dziewczynie, bo bałem się o nią.  Patrzyłem jak powolnym ruchem poprawiała swoje rzęsy czarna masakra.
- Po co ty się malujesz?
- Jestem wasza siostra. -Wyszeptała - A to nie dodaje mi urody. - Zaśmiała się. 
Nasze życie dzieliło się na 3 etapy. 
1. Jestem w trasie i nie mam dla niej czasu. 
2. Jesteśmy kochającym się rodzeństwem 
3. Jesteśmy typowym rodzeństwem. 
W pewnym momencie zauważyłem, że dziewczyna zaczyna kucać, momentalnie zerwałem się z miejsca, gdzie stałem  i ruszyłem w jej stronę. Spojrzałem w jej oczy, były całe zaszklone.
- Bardzo?
Dziewczyna delikatnie pokiwała głową.
Nie myśląc ani chwili dłużej wziąłem dziewczynę na ręce, a następnie zaniosłem ją do pokoju, wydawało mi się,  że za każdym razem jest coraz lżejsza. Położyłem siostrę na łóżku,  a następnie z paniką w oczach pobiegłem do kuchni, wziąłem znieczulenie, które znajdowało się w małych szklanych pojemniczkach i jedna strzykawkę z najcieńszą  igła.  Od małego boje się igieł,  a teraz sam będę musiał podać siostrze lek. Wróciłem szybko do pokoju, usiadłem przy dziewczynie, pociągnąłem rękaw jej bluzki, aby dostać się jakiejkolwiek żyły.  Napełniłem strzykawkę znieczulenie i wybiłem igłę w żyłę nastolatki.
- Zaraz pomoże. -Wyszeptałem głaszcząc dziewczynę po dłoni.
Patrzyłem jak kolejne łzy spływały po jej policzkach, nie mogłem przestać myśleć o jej bólu, zawsze zadręczała mnie jedna myśl w takich momentach. Dlaczego akurat ona? Dlaczego nie mogę być ja tą osobą?
Chciałbym chociaż przez chwilę przejąć od niej ten ból. Chciałbym, aby przynajmniej przez chwilę nie myślała o tym. Chciałbym chociaż przez chwilę być normalnym nastolatkiem, który nie jest uważany za maszynkę do robienia kasy, chociaż czasami też tak się czuję. 
W życiu żałuję jednej decyzji, że po śmierci Georga tak bardzo odwróciłem się od niej. Zostawiłem ją w najgorszym momencie. Sam bałem się żyć z tą myślą, że obok w pokoju powinien być mój starszy brat. Nadal nie mogę ogarnąć dlaczego on musiał prowadzić ten zasrany samochód. 

*Jessica's POV*

Przebudziłam się w pokoju mojego brata. Rozejrzałam się dookoła.  Zegar wskazywał 18:20, szybko zeszłym z łóżka, a następnie pobiegłam na dół. W salonie czekał na mnie brat wraz z rodzicami. Luke po tym gdy mnie zobaczysz podbiegł do mnie i spytał jak się czuje. Uniosłam delikatnie ramiona. Nie wiedziałam jak się czuję, czułam się nijak, nic nie czułam. Znieczulenie nadal krążyło w moich żyłach.
- Nie wiem od kogo. - Powiedział,  wskazując na bukiet róż, który leżał w wazonie na stole. Z ogromnym zaciekawieniem podeszłam do mebla. Między ogromną ilością kwiatów znajdował się liścik. Wyjęła go delikatnie następnie otworzyłam. 
"Jessica, bardzo Cię przepraszam, ale musieliśmy dzisiaj rano wylecieć.  Nikt nie pomyślał o strefach czasowych, idioci. Jak tylko się o budzisz,  zadzwoń.  Kocham Cię mocno.
Oscar xx ".
Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak nie na długo.  Ponownie poczułam ból w prawej nodze. Głośno syknęłam z bólu. 
- Jessica,  wszystko ok? -Zapytała mama zrywając się z kanapy.
Nic jej nie odpowiedziałam. 
-Jedziemy do szpitala?
-Nie, dam rade. - Odpowiedziałam siadając na krześle obok.
- Misiu, my wiemy, że dasz sobie radę,  ale może pojedziemy, co? Dadzą Ci odpowiednie leki i będzie dobrze. Będziesz się lepiej czuła. 
- Naprawdę dam radę.  Przynajmniej tak mi się wydaje.
Nie chciałam słyszeć słowa "Szpital", przynajmniej jeszcze przez 15 dni. Za 16 dni operacja, nie martwię się o to czy się wybudzę czy o to czy będzie bolało. Nie w tym problem. Boję się tego, że jak się obudzę nikogo przy mnie nie będzie.


Wstałam, jak na mnie, bardzo późno.  Było kilka minut po 12. Spotkanie mam umówione na 14 u nas w studiu, wiec bez jakichkolwiek zmartwień,  wstałam powolnym krokiem z łóżka i udałam się do łazienki aby się umalować. Nie odczuwałam jakiegokolwiek bólu, zaczęłam szczypać się po dłoni.
-Jednak żyję. - Powiedziałam sama do siebie, a następnie szeroko się uśmiechnęłam. 


Siedziałam z Jade w studiu i czekaliśmy na resztę nowej ekipy i  naszego trenera, menadżera,  myślę, że można nazwać go takim naszym opiekunem.  Mijały kolejne minuty, a ich nadal nie było. Dziewczyna włączyła jakąś piosenka i zaczęliśmy do niej tańczyć.  Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy się, aż pod koniec piosenki usłyszałam, że ktoś kleszcze, momentalnie odwróciłem głowę.  Był to nasz opiekun i 2 chłopaków w naszym wieku. Jeden z nich  był wysokim blondynem z grzywka zaczesaną do góry, a drugi był trochę niższy od poprzedniego chłopaka,  był azjatą z ciemnymi krótkim włosami. 
- Hej. Jestem Jessica. - powiedziałam wyciągając rękę u blondynowi.
- Jestem Cole. A to Will. -Wskazał na nastolatka.
Było widać,  że chłopak jest nieśmiały, ani razu się nie uśmiechnął. 
- Ja jestem Jade. - Wyszeptała dziewczyna stojąca obok nas.
- Numer 3. Nie może dziś przyjść i bardzo was przeprasza. - Zaśmiała się nasz trener.
- To ekipa osób,  które mają szansę zaistnieć i potrafią tańczyć, tak? -Zapytał Cole.
Wszyscy przytaknęliśmy głową.
- To dlaczego Chachi i Jade tutaj są?  Oczywiście nie mam nic przeciwko, ale dziwnie czuje się przy nich.  Czuje się jak przedszkolak przy gimnazjalistach. Przecież to straszne.
- Przestań. Skoro tutaj jesteś to znaczy, że COŚ  umiesz. - Zaśmiałam się.
- Ile macie lat? - Zapytał Will.
- 16. -Odpowiedziałam.
- Ja 18. - wymamrotała Jade.
- My też, piątka. - Powiedział z uśmiechem na twarzy blondyn.
- Znowu najmłodsza.  Fuck! Dlaczego zawsze ja? Nie możecie wziąć jakiegoś bachora z przedszkola.
- Numer 3. też ma 16 lat. Dacie rade
- Tak, nareszcie.  Nie będę sama.
- Dobra, macie ochotę wpaść na dzisiejszą imprezę u mnie z okazji tego, że jesteśmy grupą.  
- Oczywiście. - Zaśmiała się Jade.
- Tylko od razu zaznaczam, że jest to impreza bezalkoholowa, bo rodzice będą w domu. - Uprzedził chłopak.
- To może ja też przyjdę. - Powiedziałam z śmiechem. 
- To nie imprezka tylko kameralna posiadówka. - Zaśmiał się Will.
- Dobra, ale podajcie jeszcze adres, najwyżej, że macie gdzieś ukryty nadajnik GPS. 


 *Jade's POV*

Umówiłam się z Jess u niej w domu o 18:00, a później na pójdziemy razem na imprezę, nadal nie mogła uwierzyć, że młoda idzie na imprezę. 
- Hej. - Powiedział lekko zawstydzony Luke, który właśnie otworzył mi drzwi.
- Cześć. - Odpowiedziałam, a następnie przekroczyłam próg, co nie było łatwe w kilku centymetrowych szpilkach. 
Między nami zapanowała nie zręczna cisza. Chłopak co chwila spoglądał na zegarek, a ja poprawiłam włosy.
-Co tam u Ciebie?- Zapytał.
-Dobrze, a u Ciebie? 
Na szczęście z tej nie zręcznej, a nawet bardzo nie zręcznej rozmowy wyrwała mnie Jessica. Dziewczyna zbiegała z schodów w ręku trzymając parę czarnych szpilek. 
- Zakładasz je? - Zapytał chłopak.
- Nie, no co ty? Będę trzymała je w ręku tak dla Swagu. - Zaśmiała się, po czym zaczęłam je zakładać.
Stanęłyśmy razem przed lustrem i zaczęłam robić zdjęcia. Byłyśmy bardzo podobnie ubrane, tylko, że ona wyglądała lepiej ode mnie, miałyśmy na sobie czarne kloszowe spódnice,a do tego przylegające crop topy. 
Jessica chwyciła za swój telefon, byłyśmy gotowe.
-Tylko grzeczne mi tam, jasne? -Zapytał z uśmiechem na twarzy Luke zamykając za nami drzwi.
-Oczywiście. - Krzyknęłyśmy równo. 





Pierwsza sprawa.    Mamy dwóch nowych bohaterów. 

Cole











Will




Wiecie  kto jest numerem 3. ?

Druga sprawa.
Proszę Was o komentowanie, bardzo mi na tym zależy i bardzo, ale to bardzo zachęca do dalszej pracy. Jeśli nie chcecie być informowani na tt o nowych rozdziałach wystarczy napisać. Przypominam Wam, że na tt możecie używać #givemeloveff.
Dziękuję wam za ten rok i myślę, że od nowego roku (najbliższy rozdział) zacznie się coś dziać. 
Kocham Was ♥

czwartek, 25 grudnia 2014

 Rozdział 11.
(Następny rozdział 29.12.)
Proszę Was o komentarze, bo to naprawdę motywuje 

Otworzyłam oczy, wszędzie było zupełnie ciemno, jednak spod drzwi mojego pokoju wyłaniało się światło, nie zastanawiając się dłużej wstałam z łóżka i poszłam do salonu. Oscar siedział na kanapie i nucił coś pod nosem, zaczesałam włosy do tyłu i podeszłam do chłopaka.
-A ty nie masz co robić? Jest środek nocy. - Zapytał spoglądając na mnie.
-O to samo mogłabym Cię zapytać.
Odsunęłam zeszyt, który leżał koło chłopaka, a następnie usiadłam przy nim. Jednak zeszyt mnie bardzo zaciekawił. Wzięłam go do rąk, a następnie zaczęłam czytać to co było w nim napisane. 


"Head line, rumours and lights
Something's going 'round.
Cold eyes judging our lives, like they know
What's going down.
They wanna read us like a front page story,
Up in their business like a papparazzi
They think we're just another tabloid crush
In the end they don't know about us."

-Sam to napisałeś? -Zapytałam.
Na twarzy chłopaka na chwilę pojawił się delikatny uśmiech. Po dzisiejszym zachowaniu jego fanek nie dziwię mu się, że jest mu smutno, a ja czuję się współwinna tego wszystkiego. Ja jestem powodem tego wszystkiego, gdy nie ja, nie było by tego wszystkiego. Głupie komentarze, plotki, hejty. Zaczęłam wymyślać kolejne zwrotki piosenki, chwyciłam gitarę, która leżała na kolanach u chłopaka i zaczęłam na niej grać, a do tego wymyślać refren. 


If they wanna talk, let 'em talk 
If they wanna whisper, then so what?
They don't know about us
They don't know about us

-Umiesz grać? -Zapytał zdziwiony. 
-Tak, troszkę. Oscar powinieneś iść spać, jest już późno. 
-Problem jest w tym, że nie mogę, cały czas zastanawiam się dlaczego. -Wymamrotał. 
-Oscar, przestań. Proszę Cię, idź spać, a jutro na spokojnie o tym pogadamy, dobrze? 
Chłopak uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju zostawiając mnie samą z kartką z zaczętą piosenką, gitarą. Chwyciłam kartkę i instrument w dłonie i poszłam na balkon. Momentalnie moje ciało otulił chłodny wiatr, jednak za bardzo się tym nie przejęłam. Usiadłam na jednym z foteli, a na drugim położyłam nogi i zaczęłam wymyślać kolejne słowa. 

*Oscar's POV*

Obudził mnie śmiech Felixa z drugiego pokoju, przeczesałem włosy ręką, założyłem bluzkę, a następnie udałem się do pokoju blondyna. W pokoju czekała mnie mała niespodzianka, ponieważ nie było tak żadnej z dziewczyn, blondyn wraz z resztą chłopców grali w jakąś grę na konsoli.
- Dziewczyny poszły się przejść, spotkamy się z nimi na obiedzie. - Powiedział Omar nie odrywając wzroku od ekranu.
-Jezu, człowieku idź spać, wyglądasz jak zombie. - Zaśmiał się Ogge.
Nie miałem ochoty ani chwili dłużej marnować na ich bezlitosne teksty. Wróciłem do sypialni, a wtedy zauważyłem, że moja gitara wraz z zeszytem na podłodze. Podniosłem ją, a zeszyt spadł na podłogę, co spowodowało, że jedna z kartek wypadła, była to wczorajsza piosenka, jednak większa część tekstu była napisana pismem Jessici, wszędzie rozróżnił bym jej charakter pisma. 


No sound, truth cuttin' out,
Like a game of telephone.
New found talk of the town, they don't wanna leave us alone.
(Together:)
They draw attention to he said, she said
Yeah, you're the only one I hear in my head
So, let 'em think we're just a tabloid crush
In the end they don't know about us.

If they wanna whisper, then so what?
They don't know about us
They don't know about us
They don't know about uuuuuh-uuuus.
If they wanna hate, let 'em hate 
Cause it don't matter what they say,
They don't know about us
They don't know about us
They don't know about uuuuuh-uuuus.


They don't know about us 
They don't, no.

(Together:)
Let them say what they say, 
Baby, they can talk all night an day
Let them waist their time
Rumours ain't never gon' change my mind.
Cause when you hold me tight, I know
It's worth to fight, they don't know the truth
They don't know it like we do.

Uśmiechnąłem się pod nosem, a następnie położyłem się z powrotem na łóżku. 


***
-Oscar, może powinniśmy dać sobie spokój, co? - Zapytała Jessica.
-Nie ma takiej opcji. Kocham Cię, a one tego nie zniszczą. 
-Chcesz je stracić? 
Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. 
-Pamiętaj o chłopakach. - wyszeptała, a następne wyszła z pokoju. 
Zacząłem bezmyślnie wrzucać swoje ubrania do walizki. Z jednej strony chciałabym być już w domu i mieć na wszystko wyjebane, ale. Sam nie wiem. Wszystko nagle się pieprzy. Wiem, że Jessica też przez to wszystko cierpi, a ja nie spodziewałem się takiego zachowania z ich strony. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk mojego telefonu, nie chętnie odebrałem połączenie od brata.  
-Hej stary! Jak tam? - Zapytał.
-Zajebiście. 
-Wiem, że pewnie zawracam Ci głowę, ale chciałem Ci przypomnieć, że za 3 dni wracasz do domu. 
-Jak?
-Samolotem, na jakim ty świecie żyjesz? Mówiłem Ci, że wracacie wszyscy na urodziny brata Felixa. Naprawdę jesteś tak zajęty, że nawet nie czytasz moich sms? 
-Przepraszam, chłopaki wiedzą? 
-Nie, miałeś im o tym powiedzieć. 
-Kurwa! Dobra, zadzwonię póżniej, ucałuj mamę. 

Po tych słowach się rozłączyłem. Szybko wpadłem do pokoju, gdzie siedziała cała reszta.
-Chłopaki, za 3 dni wracamy do Szwecji. - Powiedziałem ledwo co zatrzymując się przed ścianą. 
-Niby dlaczego? - Zapytał Omar.
Momentalnie ujrzałem minę Jessici. Dziewczyna spuściła głowę i wyszła z pokoju. Gdy chciałem pójść za nią odezwała się Jade, która chwyciła mnie za ramię. 
-Ja pójdę, ty jeszcze pogorszysz wszystko. - Wyszeptała. 
Miałem już dość tego wszystkiego, wczoraj hejty na nas, dzisiaj nie spodziewany powrót do domu. Było mi coraz bardziej żal dziewczyny. W pewnym momencie do apartamentu wpadła Matydla. 
-Siema młodzieży! Mam nadzieję, że jesteście wypoczęci. Dziewczyny, jedziecie ze mną po jeszcze musimy zahaczyć o pewien sklep.
-Mogę wiedzieć jaki sklep? - Zapytała Jade wychodząc z pokoju z torbą podróżną na ramieniu.
Kobieta wyciągnęła w stronę nastolatek dłoń, po czym zaczęła piszczeć i skakać z radości.
-Oświadczył Ci się? - Spytała wychodząc z pokoju Jessica, która ciągnęła za sobą kolorową walizkę.
-Tak. Jedziemy wybrać sukienkę. - Oświadczyła kobieta poprawiając swoją ołówkową spódnice. 
-Naprawdę?  Nawet nie wiesz jak się ciesze. -Powiedziała Jessica przytulając Matyldę.
-Nareszcie. Ile można czekać? Prawie 2 lata minęły odkąd jesteście razem. 
-Dobra, idziemy bo mam umówioną konsultantkę w salonie ślubnym. Chłopaki,  jutro na 10 na próbie, jasne? Tylko błagam nie spóźnijcie się. Musimy pogadać. 
Nie minęła sekunda a dziewczyny wyszły bez słowa z pokoju. Nawet się ze mną nie pożegnała. Momentalnie odwróciłem się na pięcie i wróciłem do swojego pokoju. 


*Jessica ' s POV*

Siedziałam na eleganckiej skórzanej kanapie, a wokół mnie wisiało pełno białych sukien. Balowe, które przypominały sukienki księżniczek,  suknie o kształcie syreny, z dużo ilością cyrkonii,  ślicznie ozdobione welony, wianki z białych róży, wszystko było takie magiczne. Czułam się jak mała księżniczka w świecie dla dorosłych,  coś nieosiągalnego. W pewnym momencie z pokoju obok wyszła Matylda. Ubrana w delikatna jedwabista sukienkę,  która sięgała jej do kostek wyglądała idealnie. Stanęła przed ogromnym zakrzywionym lustrem i obracała się  dookoła. Jednak stwierdziła że jest za skromna i wróciła z powrotem do pokoju, aby przymierzyć balowe,  którą wybrałam.  
-Postanowiłam, że zostaje z tobą.  Nie chce Cię zostawiać.  Przez ten wyjazd zrozumiałam ze jesteś dla mnie jak siostra. Najwyżej będę pracowała do końca życia jako kelnerka. 
- Żółwik, ja będę pracować jako barmanka w kręgielni.  - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. 
- Tylko obiecaj mi jedno. Nie zostawisz mnie. 
- Nigdy. - powiedziałam kładąc rękę na piersi.

***
-Przepraszam. - Powiedziałam wpadając do sali, gdzie już od godziny odbywała się próba. 
Widziałam po ich minach ze coś jest nie tak. Rozejrzałam się uważnie po pomieszczeniu, brakowało mi dwóch osób.  Sophie i Lucy.  
- Lucy wyjechała z Braianem, a Sophie zniknęła. 
-Spróbuj się do niej dodzwonić,  jeśli nie to dzwoń do Zayna. - Rozkazałam dziewczynie. 
Było już późno,  Matylda ma przyjść z kimś i ogłosić nam coś ważnego, a ich nie ma. Byłam załamana.  Nie wiedziałam z kim przyjdzie, o czym chce nam powiedzieć, wczoraj pokłóciłam się z Lucy, bo stwierdziła,  że chce przeprowadzić się z chłopakiem do Nowego Yorku, a do tego od wczoraj nie odzywam się do Oscara. Wszystko momentalnie się niszczy. Nie zdążyłam odłożyć plecaka do szatni, a już usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali. Szybko odwróciłem wzrok, była to Matylda z mężczyzną mniej więcej w wieku mojego taty. 
-Hej.A teraz mała niespodzianka dla was. - Powiedziała idąc w naszą stronę. -To jest John. Jest w grupie Lions. -Kontynuowała
-Jak wiecie żywotność Young Lions się kończy i szukaliśmy kilku utalentowanych młodych ludzi i pomyślałem o was. Co może być lepszego od dwóch młodych,  ślicznych i zdolnych nastolatek? No właśnie, nic. Tylko jest jeden problem. Jesteście dziewczynami, a ja wiecie nigdy nie było u nas dziewczyn, ale postanowiliśmy coś zmienić.   
Po słowach mężczyzny na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, a wzrok od razu powędrował na Jade.
- Żartuje Pan, prawda? -Zapytałam lekko nie dowierzając jego słowom.
- Nie. Grupa składa się z Was i 3 chłopców. Mam nadzieje ze dacie sobie jakoś rade i nie zabijcie się tam. Pierwsze spotkanie w poniedziałek. - Powiedział. 
W głowie zaczęłam liczyć za ile to dni będzie. 
-Ale to jest za 2 dni. 
Za tyle samo dni co Oscar wyjeżdża do Szwecji. 
-Mam nadzieje, ze to dla was żaden problem. - Wymamrotał mężczyzna. - Ja będę już lecieć.  Zadzwonię do was jutro wieczorem i powiem Wam gdzie się spotykamy..
Po kilku sekundach mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a ja ukucnęłam i zaczęłam płakać.  Czuliście się kiedyś tak, że moglibyście iść ulicą, zarzucając włosami do tyłu i mówić do ludzi "Bitch please, I'm Famous", no właśnie, teraz się tak czuję. Mogła bym płakać skacząc z radości. 
- Nawet nie wiecie, jak jestem z Was dumna. - wyszeptała kobieta siadając przy mnie i głaszcząc mnie po głowie.  
Po chwili wstałam do Jade i mocno ją przytuliłam.
-Ogarniasz to? My? W Young Lions? Przecież to nie możliwe.
-Pomyśl o tym, że zajmujesz miejsce Briana albo Iana. - Powiedziała z ogromnym uśmiechem.
-Co z dziewczynami? - Zapytałam po chwili.
-Lucy wyjeżdża z Brianem, a Sophie wyjeżdża do Anglii.
-A może je przekonamy żeby zostały, co? - Zaproponowałam.
-To nie ma sensu, wybrali Was, nie ich. Dziewczyny przynajmniej raz pomyślcie tylko o sobie. To jest wasza szansa. Jeśli Lucy będzie chciała nadal tańczyć, zrobi to. A co do Sophie to dobrze wiecie. - Powiedziała kobieta.

Wiem, że jest to dla nas ogromna szansa, ale to oznacza koniec naszej czwórki. Koniec tych czterech dziewczyn, które tańczyły gdzie tylko mogły. Koniec z naszymi wywiadami, sesjami czy nawet otwartymi zajęciami dla młodych tancerzy. Pamiętam nasze pierwsze wspólne zdjęcie, byłam wtedy praktycznie dwa razy niższa od Sophie, a w dresy, w które byłam wtedy ubrana już od dawna są dla mnie za duże. Zmieniłyśmy się wszystkie, każda po kolej. Zaczynając nawet o sposobie ubierania. Na samą myśl o tym zaczynam się uśmiecham.

Co chwila spoglądałam na Oscara, który był bardziej zajęty telefonem niż tym, że oddycha.
-Oscar, możemy pogadać? -Zapytałam.
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, wiedziałam, że mnie olał. Zrobiło mi się smutno, wiedziałam o tym, że mnie usłyszał, jednak zignorował mnie. Wyjęłam z kieszeni w bluzie telefon i napisałam do chłopaka sms.

"Masz w ogóle zamiar ze mną rozmawiać?"

Blondyn po chwili przeczytał wiadomość i wskazał na drzwi, po czym wyszedł z sali, a ja zrobiłam to samo.
-Możesz przestać mnie ignorować? - Zapytałam patrząc chłopakowi prosto w oczy.
-Nie ignoruję cię.
-Nie? Oscar, proszę Cię. Cały czas patrzysz w ten zasrany telefon czy Ciebie w ogóle obchodzi to co się tutaj dzieje? Za kilka dni wyjeżdżasz, zostawiasz mnie samą.
-Nigdzie Cię nie zostawiam. A patrzę w ten zasrany telefon, aby jakimś cudem przełożyć nas występ, abyś ty mogła iść na to spotkanie, a później wyjechać z nami.
-Nie mogłeś mi powiedzieć? - Zapytałam.
-Chciałem zrobić Ci niespodziankę, ale ty musisz wszystko od razu wiedzieć. - Powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
-O nic Cię nie prosiłam, sam powiedziałeś. - Wymamrotałam.
-Dobra, niech Ci będzie. Jutro musimy się wcześniej spotkać.
-Dlaczego?
-Niespodzianka. - Odpowiedział stanowczym głosem.




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 10.


Leżałam na łóżku sprawdzając swoją pocztę, która dzisiaj przyszła. Było kilka list i paczek od fanek. Czytając każdą po kolej coraz bardziej płakałam. Nie mogłam powstrzymać się od tego, gdy czytam o tym, że dzięki mnie nie tną się. Otwierałam kolejny list, gdy nagle usłyszałam, że ktoś się bardzo głośno śmieje. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ponieważ niecałą godzinę temu płakała, więc podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół. W pewnym momencie usłyszałam głos Jai'a, co spowodowało, że się uśmiechnęłam i przyspieszyłam kroku.
-Hej młoda. - Krzyknął chłopak z rozjaśnionym kosmykiem włosów.
Momentalnie rzuciłam się mu na szyję. Miło było ponownie poczuć ten sam zapach perfum co kiedyś. Mimo, że miał już narzeczoną, zawsze będzie moim starszym bratem, który ciągnął mnie za włosy, gdy zjadałam mu ostatniego żelka.
-Czy ty coś jesz? - Zapytał odstawiając mnie na ziemie.
-Tak.
-To wytłumacz mi jak to jest, że jesteś coraz chudsza.
-Tabletki, choroba i taniec. - Wymamrotałam.
-Dobra, ja pójdę zrobić Wam coś na kolację. -Wtrąciła się mama wychodząc z pokoju.
-A jak tam nagrody? - Zapytał tata siadając na kanapie.
-Ostatnio jakoś nam nie idzie, ale jest Ok.
-Jess, możemy pogadać na osobności? - Zapytał Jai.
Udaliśmy się do gabinetu rodziców, przepuścił mnie w drzwiach, a następnie zamknął dokładnie drzwi. Oparłam się o stare dębowe biurko.
-Załatwiłabyś dla mnie kilka działek? - Zapytał. - Twój chłopak ma wtyki.
-Nic Ci nie załatwię, a poza tym nie jestem z Zaynem już od dawna.
-Jessica, proszę Cię. Jak nic nie załatwię to chłopaki mnie zabiją.
-Nie martw się, przyjdę na twój pogrzeb. - Powiedziałam klepiąc chłopaka w ramię, a następnie poszłam w stronę drzwi.
-Pójdę z tobą.
-Jai, nie rozumiesz? Nigdy już Ci niczego nie załatwię. Skończyłam.
-Ostatni raz.
-Nie, ostatni raz było kilka miesięcy temu.
Wiem, że chłopak chciał jeszcze próbować mnie przekonać lecz wyszłam z pokoju pewnym krokiem i z dumą, że nie dałam się przekonać.

Usiadłam jak zwykle na swoim miejscu i podkurczonymi nogami. Popijałam zieloną herbatę i słuchałam namiętnej rozmowy rodziców. Co chwila patrzyłam na telefon z nadzieją, że Oscar do mnie napiszę i będę mogła jakoś odejść stąd jak najszybciej.
-Może wyjedziemy gdzieś razem ? - Zaproponował tata.
-Ja jutro wyjeżdżam. - Poinformowałam, a raczej przypomniałam rodzicom.
-Jessica, czy chociaż przez chwilę mogłabyś nie myśleć wyłącznie o sobie? Dobrze wiesz, że chłopcy mają mało czasu, a to może być nasza szansa na rodzinne wakacje.
-Nagle chcecie udawać szczęśliwą rodzinkę. Tym razem zrobicie to beze mnie. - Powiedziałam wstając z miejsca i udając się w kierunku mojego pokoju.
-Jessico Olivio Brooks! W tej chwile masz tutaj wrócić. - Krzyknął tata zrywając się z miejsca i rzucając serwetką w moją stronę.
Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do stołu.
-Oczekujecie ode mnie, że rzucę wszystko i pojadę z wami na wakacje. Zrezygnuję z świetnie spędzonego czasu z 4 debilami i chłopakiem, aby jechać na kilku dniowy wyjazdu z rodziną, która ma na mnie praktycznie wyjebane. Chyba żartujecie.
Widziałam po ich minach, że kompletnie się tego nie spodziewali, ale mam już tego naprawdę dosyć. Zaczęłam się już do tego przyzwyczajać, jednak, gdy słyszę jak Oscar czy Felix rozmawiają z swoimi rodzinami to serce kroi mi się na milion kawałków.
Podniosłam serwetkę i położyłam ją z powrotem na miejscu, po czym wróciłam do swojego pokoju.

"Co tam misia? Jutro wyjeżdżamy"
"Odechciało mi się już wszystkiego. Kochana rodzinka wróciła."

"Dasz radę. Nie smuć się. Jutro wyjeżdżamy. Całe 4 dni dla siebie."
"No może jeszcze dla 4 idiotów :)"

"Uwierz mi, że wolę spędzać z nimi czas niż z tą kochaną rodzinką."

"Pogadam z mamą, może Cię adoptujemy"

"Ale to nie będzie wtedy kazirodztwo?"

"Zawsze znajdziesz coś przeciwko czemuś."
"Taka jestem, przepraszam"
"Za to przepraszasz? Za to, że jesteś najlepszą dziewczyną. Lol"
"Uśmiechnij się i spać. Jesteśmy jutro o 8:00.
Buziaczki misiek. Kocham Cię"

"Dobranoc wiewióro.
Kocham Cię".

Odrzuciłam telefon na bok, zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że zasnę lecz po chwili drzwi do pokoju się uchyliły, a ja momentalnie zamknęłam oczy, aby było, że śpię. Początkowo usłyszałam głos Luke, który coś szepcze, jednak po chwili usłyszałam  głos taty "Zostaw ją, ona ma rację." 




Rano obudził mnie nieznośny dźwięk budzika, była 5:40. Półprzytomna wstałam, zarzuciłam na siebie czarny długi sweter i zeszłam do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie i ciepłą herbatę. Gdy zrobiłam zrobiłam wcześniej zaplanowane czynności, wyszłam na taras, usiadłam przy małym drewnianym stoliczku. Położyłam telefon, miseczkę z musli z dodatkiem owoców, duży kubek z czerwoną herbatą i kilka opakowań tabletek , które musiałam wziąć każdego ranka. Po zjedzeniu śniadania, zostawiłam resztę rzeczy i udałam się do swojego pokoju po kosmetyczkę. Gdy wróciłam zaczęłam się szykować do wyjścia mimo, że była dopiero 6:30.  Co chwila sprawdzałam w torbie czy mam potrzebne leki, mimo że sprawdziłam to już kilka razy, sprawdzałam ponownie. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, podbiegłam szybko do drzwi, aby osoba nie zadzwoniła drugi raz. Byłam pewna, że to jeszcze nie chłopcy, ponieważ było jeszcze za wcześnie, a w dodatku oni zawsze się spóźniają. Otworzyłam drzwi, a przed moimi oczami pojawiła się blondynka. Patrzyłam się na nią i uśmiechałam pod nosem.
- Koniec z różowymi włosami? - Zapytałam przytulając dziewczynę.
- Można tak powiedzieć.
- Idziemy na zewnątrz czy siedzimy w środku?
Dziewczyna wskazała na buty moich braci, a ja delikatnie pokiwałam twierdząco głową. Znaczyło to dla nas tyle, że są w domu, a ona nie chce ich widzieć. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, wzięłam z blatu 2 termosy w czarno białe wzorki i podałam je dziewczynie. Wzięłam swoją walizkę. Usiadłyśmy na schodach przed drzwiami wejściowymi i czekałyśmy na chłopców.
-Nie przenoszę się do I.am.me. -Stwierdziła odgarniając grzywkę na bok.
-Naprawdę? To zajebiście. Czyli nadal jesteś z Martinem? - Zapytałam
-Nie jesteśmy z sobą już od dawna.
-Ale dlaczego?
-Pamiętasz jak chłopaki stwierdzili, że chcą wyrzucić Martina z Mos Wanted Crew? Żeby nadal tam został postanowiłam uratować mu dupę i zacząć z nim chodzić. Czego nie zrobi starszy brat dla swojej kochanej siostrzyczki?
Chciałam zacząć wypytywać o wszystko, jednak dostałam sms od Oscara, że już dojeżdżają. Wyciągnęłam rączkę z walizki i zaczęłam ciągnąć ją po schodach.
-Nie żal Ci jej? - Zapytała dziewczyna łapiąc walizkę w ręce i schodząc z nią.
-Nie. Jest Luka. - Zaśmiałam się.
-To mogę jeszcze na nią napluć?
Zaczęłam się śmiać. Może byłyśmy dla nich wredne, ale zasłużyli na to. Zostawili nas, gdy stali się znani, więc odpłacamy im za to.





-To gdzie najpierw idziemy? - Zapytał Omar stojąc na środku obszernego salonu.
-Nie mam pojęcia. - Krzyknęłam z łazienki, gdzie prostowałam ostatnie kosmyki włosów.
-Na początek idziemy się ogólnie przejść, jutro porobimy coś konkretnego. -Stwierdziła Jade.
Wyszłam z łazienki i udałam się do swojego pokoju, który dzieliłam z Jade. Po drodze weszłam do pokoju Oscara i Omara. Chłopak z ciemnymi włosami stał przed lustrem i zastanawiał się którą bluzkę wybrać, za to Oscar leżał na łóżku i robił coś na telefonie.
-Jess, która? Błagam Cię, pomóż mi, bo ten głąb nie chce mi pomóc.
Weszłam do środku i usiadłam na łóżku na łóżku z brzegu. Chłopak co chwila pokazywał mi inne bluzki, jednak nie byłam zdecydowana na żadną z nich.
-Masz koszulę? -Zapytałam.
Chłopak pokręcił przecząco głową, odwróciłam głowę w stronę swojego chłopaka, aby spytać się czy może on ma, jednak usłyszałam jedno stanowcze "nie".
-Poczekaj chwilkę. -Szepnęłam, a następnie wyszłam z pokoju.
Po upływie kilku minut wróciłam z powrotem i rzuciłam w chłopaka czarno białą koszulą w kratkę.
-Męska, nie bój się. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy, po czym podeszłam do swojego chłopaka. Usiadłam przy nim, a on podał mi swój telefon.
-Poczytaj sobie.
Wzięłam telefon do rąk i zaczęłam czytać. Na ekranie telefonu widziały Tweety ich fanek. Pisały do Oscara o tym, że są szczęśliwe, że on jest szczęśliwy. Pisały o tym, że słodko wyglądamy razem. To było cudowne.
-A ty się bałaś? - Zaśmiał się.
Spojrzałam w oczy chłopaka, panowała w nich niesamowita radość. Na sam widok ich zaczęłam się uśmiechać, blondyn po chwili pochylił się w moją stronę. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej surze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie.
- Przepraszam, ale ja tutaj nadal jestem. - Powiedział speszony Omar.


15 komentarzy -> Następny rozdział 

Hej ♥
Mamy 10 rozdział wohoooo...
Mam nadzieję, że podoba Wam się.
Przepraszam Was za jakiekolwiek błędy, ale dodaje po livestreamie i jestem xxhgsbsnmxj, niestety w takim stanie nie myślę za dobrze ;)

niedziela, 30 listopada 2014



Rozdział 9. 

*Oscar's POV*  

Stałem przed szafą i pakowałem ciuchy na najbliższe 3 dni, które spędzę z chłopakami, Jade i Jessicą w Disneylandzie. Szczerze? Nie wiem co nas pokusiło, aby tam jechać. Nie wiem co pokusiło naszych menadżerów, aby nas puścić. Mimo wszystko nie mogę się już doczekać.

- Mamy takie drobne pytanie. - Powiedział Omar stając za mną.
Przyjąłem ten fakt, jednak nie odrywałem myśli od wyjazdu i od tego co mam wziąć z sobą.
- Czy ty i Jessica? - Zapytał Ogge siadając na łóżku obok.
- Nie. - Odpowiedziałem krótko i stanowczo.
- Mógłbyś powiedzieć nam prawdę? My Cię nie kłamiemy. - Westchnął chłopak siedzący na łóżku.
- Jedyne co nas łączy to przyjaźń, jasne?
- Przyjaźń? Jasne. Wasze zdjęcia na Ig to tylko zwykłe przyjacielskie zdjęcia.
- Tak, Omar. Ty też mam zdjęcia z dziewczynami i co jesteś z nimi? - Zapytałem, byłam już lekko podenerwowany. Nie lubiłem kiedy ktoś nie chce mi wierzyć.
-No nie, ale ty i Jessica...
Chciałem zacząć gadać, że nic nie ma między mną a dziewczyną, jednak od myślenia oderwał mnie dźwięk sms'a. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka, a następnie chwyciłem za telefon.

" Spakowany?"



"Jeszcze nie."

"To spakujesz się później, jestem na dole. Przyjdziesz?"



"Daj mi 3 minuty."

Nie myśląc ani sekundy dłużej schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i poszedłem w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz? - Zapytał Omar zatrzymując mnie przy drzwiach.
-Daleko.
-Z Jess?
Pokiwałem chłopakowi twierdząco głową, a następnie wyszedłem z pomieszczenia.

* Jessica's POV*

Czekałam oparta o ścianę i bawiłam się kosmykiem włosów, gdy zaczęłam słyszeć jak ktoś zbliża się w moim kierunku. Momentalnie spojrzałam w bok, był to Oscar. Przywitał mnie ogromnym uśmiechem na twarzy, a następnie delikatnym pocałunkiem w policzek. Chciałabym żeby ta chwila nigdy nie minęła, chciałabym żeby był przy mnie wiecznie.
-Tym razem ja wybieram, gdzie idziemy. - Powiedział, a następnie splątał nasze dłonie razem.
-Nie boisz się fanek? Tego co powiedzą? - Zapytałam, gdy wychodziliśmy z bocznej uliczki.
-Nie, jesteś moja, a one muszą w jakiś sposób to zaakceptować.
Odpowiedziałam mu jedynie delikatnym uśmiechem.
-To co dzisiaj robimy? - Spytałam.
-No chodź, a nie marudzisz.
-Zawsze marudzę, więc zacznij się do tego przyzwyczajać.
-Jesteś straszna. - Powiedział otwierając mi drzwi do budynku.
-Dziękuje.
Weszłam do środka, gdzie panowała zupełna ciemność. Jednak bez obaw weszła w głąb pomieszczenia, ponieważ czułam jak ręka Oscara nadal obejmuje mnie w talii.
-Uważaj, schodki się zaczynają. - Wyszeptał chwytając mnie za rękę i prowadząc mnie na górę.
Gdy doszliśmy na górę chłopak na chwilę puścił mnie, a po chwili poczułam powiew wiatru.
-Poczekaj chwilę. - Krzyknął chłopak z dachu.
-Ok. -Odpowiedziałam siadając na podłodze.
Wyjęłam telefon z kieszeni i włączyłam Twittera, a następnie kliknęłam w interakcje. Przed moimi oczami ukazał się ogromny spam z tekstami "Follow Me", ale jednak nie wszystko było takie same. "Choreografia Jessici, do której tańczy The Fooo >>>>>>>>>>>" , "Masz wielkie szczęście móc spędzać z nimi tyle czasu.", "Czy widzicie jak Oscar patrzy na Jess. Też chce żeby ktoś tak na mnie patrzył, błagam." czytając kolejne tweety byłam coraz bardziej szczęśliwa. Przewijałam kolejne strony, gdy nagle ujrzałem jeden , który sprawił, że mój uśmiech był jeszcze szerszy niż wcześniej. "Może i to nie jest prawna, ale shippuje Oscara i Jessicę. Amen" Momentalnie podniosłam się z podłogi i weszła po drabince na górę. Stawiając pierwszy krok na dachu ujrzałam jak chłopak kombinuje coś przy światełkach, który były pozawiązywane na kominach. Obróciłam się w drugą stronę, gdzie leżał koc, a na nim gitara. Stałam jak wryta wciąż patrząc na widok. W pewnym momencie poczułam jak chłopak obejmuje mnie w talii i mocno przytula się do mnie.
-Patrz. - Powiedziałam obracając się, a następnie pokazałam tweeta chłopakowi.
-No widzisz, a ty się boisz się o fanów.
-Ja się nie boję. Nie chce ich zranić.
-Czym ty niby chcesz ich zranić? Tym, że jestem szczęśliwy?
-A jesteś? - Zapytałam.
-Nie zadawaj głupich pytań. Po prostu chodź. - Powiedział splątując nasze dłonie razem, a następnie zaprowadził mnie na koc.
Usiadłam wygodnie na materiale i zaczęłam rozglądać się dookoła. Chciałam znaleźć miejsce bądź rzecz, na której mogłabym się skupić. Chciałam chociaż przez chwilę nie myśleć o nim. Było to nie możliwe, ponieważ co chwila czułam jego perfumy, słyszałam jego głos, widziałam jego uśmiech. W pewnym momencie usiadł przy mnie trzymając w ręku gitarę. Odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam w jego oczy. Ciągle się uśmiechał, po chwili zaczął grać na instrumencie, a co za tym idzie też zaczął śpiewać, a moje serce zaczęło bić jak nie normalne. Siedziałam z zamkniętymi oczami i słuchałam dokładnie każdego słowa w piosence. Wyjęłam ponownie telefon i zrobiłam zdjęcie widokowi z miejsca, gdzie siedziałam, a po chwili wstawiłam je na Ig z dopiskiem "Niesamowity wieczór, dziękuję"

Leżeliśmy na kocu i patrzyliśmy się w niebo.
-Czemu chcesz to ukrywać? - Zapytał.
-Boję się. Boję się reakcji innych ludzi. 
-Naprawdę? Boisz się, że ludzie nas nie zaakceptują.
-Dobrze wiesz jakie były reakcje na nasze zdjęcia, to teraz wyobraź sobie jakie będą dramy jak się dowiedzą, że jesteśmy razem. - Powiedziałam opierając głowę na ramieniu chłopaka.
-HA! Czyli jesteście razem! - Krzyknęła osoba z tyłu. 
Poznałam jego głos, Felix wyskoczył zza komina i zaczął biegać wokół koca podśpiewując "Oscar i Jessica", po chwili dołączył Omar i Ogge. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. 
-Naprawdę mam ochotę zrzucić Was z tego dachu. - Wyszeptał Oscar. 
-Zawsze chciałem być Batmanem. - Stwierdził Ogge siadając przy nas. 
-Wy przypadkiem nie mieliście się pakować? Jutro wyjeżdżamy. - Przypomniałam mając nadzieję, że wrócą oni do hotelu. 
-Jesteśmy już spakowani, Oscar jeszcze nie jest.
-To ja mam pomysł, wy tu sobie zostaniecie, a ja z Jess pójdziemy się spakować, co? Nie musicie dziękować.
Po tych słowach chłopak szybko wstał, a następnie pomógł mi się podnieść.
-Niestety musimy podziękować, nasz przyjaciel potrzebuję opieki.
-Ale wasz przyjaciel musi odprowadzić swoją dziewczynę do domu, bo nie chce żeby się jej cokolwiek stało. 
-W takim razie ja odprowadzę twoją dziewczynę bezpiecznie do domu, a ty pójdziesz się spakować. - Powiedział Omar. 
-Z tobą tym bardziej jej coś zrobią. - Zaśmiał się Oscar.
-A ta dziewczyna na pewno dojdzie też sama do domu. A jak już będzie w domu to napisze do swojego chłopaka, że doszła bezpiecznie do domu. 
Po tych słowach przytuliłam każdego z chłopców, a następnie pocałowałam Oscara w policzek i zeszłam z dachu.

***
Usiadłam na kanapie przed telewizorem z telefonem w ręku i zaczęłam robić porządek z zdjęciami na urządzeniu. Usunęłam wszystkie stare zdjęcia z Zaynem, a zamiast tapety z widokiem na plażę w Egipcie, ustawiłam swoje zdjęcie z Oscarem i Felixem. Włączyłam pierwszy lepszy kanał muzyczny, na którym akurat leciała nowa piosenka moich braci. Zaczęłam pod rytm stukać paznokciem o obudowę telefonu. 
-Jesteśmy! 
Gdy tylko usłyszałam krzyk taty, wyłączyłam urządzenie, wstałam z kanapy i poszłam na przedpokój. Momentalnie spojrzałam na mamę, która była strasznie smutna, a po jej oczach było można było wywnioskować, że płakała. Po chwili kobieta mocno mnie przytuliła. 
-Co się stało? -Zapytałam załamanym głosem. 
-W pracy znalazłam starą bluzę Georga. - Powiedziała wycierając łzy, a następnie wyjmując ubranie z torby. 
Wzięłam głęboki wdech, po czym ponownie ją przytuliłam. 
-Miałyście przestać. Minęły już 2 lata. - Westchnął tata kładąc swoje idealnie wypolerowane czarne garniturowe buty na szafce.
-Mam zapomnieć o naszym dziecku?  To ty go puściłeś na tą imprezę, to wszystko przez Ciebie. -Wykrzyknęła mu prosto w twarz, po czym pobiegła na górę po schodach. 
-Nikt nie kazał mu pić miał dopiero 18 lat! -Krzyknął, a następnie udał się w stronę kuchni. 
Nie wiedziałam co zrobić. Stałam na środku pomieszczenie, a łzy na samą myśl o jego imieniu spływały mi po policzkach. W życiu próbuję mieć zajętą każdą chwilę, aby o tym wszystkim nie myśleć, jednak nie potrafię. Prędzej czy później znajdę czas, aby zadręczać się śmiercią brata. Gdy George żył, byliśmy normalną rodziną, byliśmy po prostu razem. Rodzice nigdy tak długo nie pracowali, bracia chodzili normalnie do szkoły, a w wolne chwile chodzili ze mną na zajęcia albo w czwórkę chodziliśmy razem do parku śpiewać. Jednak jedna decyzja zmieniła nasze życie. Luke i Jai kompletnie odcięli się od znajomych i od nas, a w ich życiu była najważniejsza muzyka, rodzice zaczęli topić swoje smutki w stertach papierów, a ja zostałam sama i tak do dziś.





Hej, hej. Mamy 9 rozdział, wiem bardzo długo czekaliście, ale mam ostatnio mam pełno spraw na głowie, a jeszcze egzaminy próbne. Przepraszam